Szymon Bogdanowicz - motorem przez świat

Motor kupiłem 6 tygodni po operacji wyłonienia stomii. Poprawę samopoczucia odczułem szybko, ale jak minął pooperacyjny ból i rana zagoiła się wiedziałem, że naprawdę jest dobrze i mogę żyć. Od zawsze interesowałem się motoryzacją, a motocykle to moja najnowsza miłość. Musiałem poczekać żeby zrobić prawo jazdy na motocykl aż skończę 24 lata. Wcześniej udało mi zdobyć uprawnienia na ciężarówki.

Chorować zacząłem trzy lata temu. Zaraz po świętach Bożego Narodzenia dostałem potwornych bólów brzucha, do których doszły biegunki z krwią. Początkowo sądziłem, że to wynik świątecznego przejedzenia, bo w tym okresie z reguły jada się dużo i bardzo różnorodnie. Problemy jednak nie mijały z czasem, więc musiałem pójść do lekarza, który skierował mnie na kolonoskopię. Obawiałem się tego badania, ale potem starałem się myśleć, że może nie jest przyjemne, ale też nie takie straszne, raczej nieprzyjemne. Pierwsza diagnoza była niejednoznaczna Leśniowski-Crohn albo wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Ze względu na duży ubytek krwi zacząłem farmakoterapię na Ligocie. Po dawce sterydów krwawienie ustało a lekarzom udało się przeprowadzi badania i postawić diagnozę Leśniowski-Crohn. Usłyszałem, że jestem ciężko chory i muszę ze wszystkiego zrezygnować, z pracy, z marzeń, ponieważ organizm nie wytrzyma. Wtedy jeszcze nic nie wiedziałem o tej chorobie i obawiałem się, że tak właśnie się stanie. Usłyszałem od gastroenterologa, że w większości przypadków terapia kończy się wyłonieniem stomii. Długo wzbraniałem się przed operacją. Ponad rok próbowaliśmy leczenia biologicznego i moje życie skupiało się wyłącznie na leczeniu i walce o życie. Głównie leżałem, i to tylko na boku, bo tylko tak było mi wygodnie. Dotychczas byłem zawsze w ruchu i ciągle wśród ludzi, ale wszystko się skończyło, bo nie miałem siły. Nic nie przynosiło oczekiwanego skutku, wyczerpałem wszystkie możliwe ścieżki i wtedy zdecydowałem się na operację. Wycięto mi fragment jelita, co nie przyniosło żadnego efektu. Druga operacja miała odbarczyć jelito grubego i wyłoniono mi czasowo ileostomię. Miała mi towarzyszyć co najmniej pół roku. Mogę w każdej chwili zdecydować się na zespolenie, ale nie wiem czy to potrzebne. Jestem ponad rok po operacji i nie chcę znowu iść na zabieg. Nie wiem czy kiedykolwiek się na to zdecyduję, ponieważ stomia w niczym mi nie przeszkadza, a czasem nawet zapominam, że ją mam i że muszę opróżnić worek (śmiech).

Nie mam dziewczyny, więc nie mam dylematu czy powiedzieć, ale uważam że trzeba mówić od razu drugiej osobie o stomii, bo to żadna wada. Uważam że gorzej jest funkcjonować mając aktywną chorobę jelit. Lepiej mieć worek i żyć jak każdy zdrowy człowiek.

Od drugiej operacji nie wiem czym jest ból brzucha To uwolnienie się od bólu jest dla mnie najważniejsze. Tuż po wyłonieniu miałem trochę problemów, bo jelito wypadało. Zdecydowałem się na korektę w Łodzi, ale po dwóch dniach wszystko zaczęło się powtarzać. Zacząłem szukać innego specjalisty, bo bałem się ryzykować i zależało mi na zabiegu bez cięcia. Po drugiej operacji dochodziłem do siebie przez 10 miesięcy i zauważyłem, że z każdym zabiegiem rana goi mi się coraz gorzej. Kolejną korektę stomii zrobiłem w Warszawie u prof. Szczepkowskiego. Zrobił mi idealny zabieg i trzy dni później sam wracałem samochodem do Sosnowca.

Teraz planuję powrót do pracy. Odnowię tylko uprawnienia kierowcy samochodów ciężarowych i mam nadzieję, że od września usiądę za kierownicą. Lubię tę pracę, mogę dobrze zarobić i lubię podróżować. Tym razem będę szukał pracy jako kierowca chłodni, bo z nimi jest mniej pracy fizycznej nic nie trzeba spinać pasami, muszę tylko dojechać na miejsce rozładunku i ewentualnie otworzyć drzwi naczepy. A że coś się zaczęło dziać z przepukliną noszę pas i staram się dbać o mięśnie brzucha.

Jeśli byłem na weekend w okolicy ciekawego miejsca sprawdzałem czy będę mógł tam dojechać pociągiem czy autobusem. Oczywiście dopóki nie mam własnej rodziny mogą tak pracować. Potem gdy będę mieć żonę i dzieci będzie mi trudniej być tygodniami w trasie. Jednak jeśli przeliczy się wypłatę na godziny spędzone poza domem, to już wcale tak dobrze nie wygląda. Pracowałem już w różnych systemach zmianowych i czasami wracałem do domu na dwa dni, żeby się przebrać i znowu ruszałem w trasę, czasem wracałem na weekendy, ale wszystko zależy od człowieka i jego wyboru.

Rodzice wspierają mnie od zawsze, szczególnie mama. Mam też starszego brata. Po moim doświadczeniu patrzymy na wszystko trochę inaczej. Namawiałem też brata żeby się przebadał, zrobił kolonoskopię, ale na razie nie chce. Jest taki jak ja dawniej.

Patrząc z perspektywy czasu choroba dawała o sobie znać kilka lat wstecz. Teraz już wiem, że chociażby zapalenie stawów było takim sygnałem, że chorują jelita, że już coś się dzieje. Ale wtedy lekarze wszystko zrzucali na dojrzewanie. Miałem 16 lat i ciągłe problemy z brzuchem, ale to przypisywano wrażliwości organizmu na gorsze jedzenia i okresowi dojrzewania, do tego stres szkołą, potem stresująca praca, siedząca itd.

Worek ułatwia mi planowanie dalszych działań. Wymieniam płytkę co 5-6 dni i wszystko jest w porządku. Zdarza się nawet, że do tygodnia jej nie wymieniam. Pływałem w morzu, chodziłem na basen i nie miałem obaw przed kąpaniem. Płytka trzyma się po kąpieli dużo lepiej, trudniej ją odkleić. Znam ludzi, którzy przed naklejeniem płytki zwilżają ją wodą żeby lepiej się przyczepiła.

Bardzo szybko nauczyłem się obsługi sprzętu. Wszystkiego nauczyła mnie pielęgniarka na oddziale w szpitalu. Przez pierwsze dni miałem w głowie wrażenie, że sprzęt mi przecieka i ciągle sprawdzałem, ale to było tylko w głowie. Potem miałem kontakt z pielęgniarkę stomijną z Welland, która nauczyła mnie wszystkiego, dobrała sprzęt i jest ok.

Nie mam problemu, że ktoś zauważy worek czy że coś mi wystaje spod koszulki, bo większość ludzi i tak nie wie co to jest. Nawet teraz jak byłem na wyjeździe z kolegą nie miał pojęcia co to jest i chciał żeby mu o tym opowiedzieć. Był pod wrażeniem, że z taką choroba zdecydowałem się na taką podróż, ale dla mnie wymiana sprzętu nawet pod namiotem nie stanowi problemu.

To była też moja pierwsza taka długa wyprawa na motorze po Europie. Planowałem ją jeszcze zimą, a do tej pory jeździłem wyłącznie blisko. Przygotowałem trochę więcej sprzętu niż używam zazwyczaj. Powycinałem nawet wcześniej otwory, zawinąłem w worek foliowy, zapakowałem do motorowej sakwy i ruszyłem. Sporo sprzętu przywiozłem z powrotem, ale chciałem być zabezpieczony, żeby nie szukać w razie co gdzieś na trasie. Wyjazd był bardzo udany. Pogoda akurat na wycieczkę motocyklem. Miałem piękną pogodę, tylko ze dwa razy spotkał mnie deszcz. Objazdowa forma wakacji zawsze sprawiała mi największą frajdę, a z każdym dniem jazda motocyklem coraz mniej mnie męczyła. Ostatniego dnia wracając do domu zrobiłem 600 km i miałem poczucie, że mam siłę żeby jechać jeszcze dalej. Pewne zagrożenia takiego wyjazdu uświadomiłem sobie dopiero w trakcie wyjazdu po tym jak otrzymałem od znajomego filmik z burzy w Grecji. Wichura przewróciła kamper i zginęło dwóch turystów. Wolę nie myśleć, co stałoby się ze mną gdyby mnie to spotkało.

Europa jest dla mnie już za mała, ale zanim zacząłem jeździć ciężarówką to Grecja wydawała mi się na końcu świata. Teraz odkładam pieniądze i planuję dalsze wyprawy, które na razie zaznaczam na mojej mapie świata. Chcę zabrać ze sobą jakieś towarzystwo, aby moc z kimś porozmawiać.

Wszystkim stomikom chciałbym powiedzieć: realizujcie swoje marzenia i nie myślcie, że stomia to przeszkoda, żyjcie pełnią życia.


 

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 7. - Iran - Kandovan

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 7. - Iran - Kandovan

Dziennik podróży. DZIEŃ 7. W drodze do Sziraz, kolejnym punktem na mapie Szymona okazała się starożytna wioska Kandovan. Jako, że całą sobotę Szymon spędził w Tebriz, łącząc...

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 5 i 6. - Iran - Tebriz

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 5 i 6. - Iran - Tebriz

Zamiast przymusowej pauzy w Tebriz – dalsza droga. Ale zanim to nastąpiło, gościna u Szahrama i jego rodziny, poza miastem. Po wspaniałej kolacji i wygodnie spędzonej...

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 4. - Iran

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 4. - Iran

Z opóźnieniem spowodowanym złymi warunkami atmosferycznymi, w piątek 23 lutego Szymon przekroczył swoje dwie granice. Tę tradycyjną i tę w głowie. Kiedy o tym...

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 3. - Armenia

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 3. - Armenia

Iran był w zasięgu ręki. Zważywszy na fakt, że miejsce, w którym nocował w dniu poprzednim, dzieliło od granicy zaledwie 270 km, wydawało się, że cel jest absolutnie do...

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 2. - Armenia

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 2. - Armenia

Armenia okazała się krajem nie tylko pięknym, ale i gościnnym – pełnym życzliwych ludzi. Zaraz po przekroczeniu granicy z pomocą samozwańczego pomocnika...

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 1. - Gruzja

Motocyklem przez Bliski Wschód - dzień 1. - Gruzja

"Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku" Laozi. To cytat dobrze znany Szymonowi. To także trochę jego myśl przewodnia. Od chwili, gdy zdał sobie...

Znajdź nas na
Znajdź nas na
Znajdź nas na